Dzień Dziewiąty.
6. IV. 2007 Wielki Piątek 23:25
Jamniki, Gospodarstwo Agroturystyczne
A więc jednak Jamniki. Zamieszkuję nie byle gdzie, bo u dowództwa. U sołtysa Jamników. Jej!, jak to brzmi... Przepadam wręcz za tą nazwą, ale o tym już chyba kiedyś wspominałem.
No i tak. Port, bezpieczna, ostatnia przystań, koniec z niepewnością, ryzykiem i przygodą. Nastały stateczne i stabilne święta. Planuję tu zostać na pewno do poniedziałku, a może i do wtorku. A przez ten czas połazić po bagnach.
Byłem dziś w prawosławnej Częstochowie, czyli na Świętej Górze Grabarce. Te tysiące krzyży wokół cerkwi sprawiają piorunujące wrażenie. W ogóle czuć tam jakiś taki mistyczny klimat w powietrzu, podobnie jak w Koterce, gdzie byłem wcześniej. To dopiero miejsce! Błękitna cerkiew postawiona wśród mokradeł, z dala od ludzkich siedzib, nad samiutką granicą. Straż graniczna mnie wylegitymowała, dziwili się, co ja tam w ogóle robię.
Jeszcze Mielnik – urocze, senne miasteczko, gdzie chciałbym kiedyś przyjechać po prostu wypocząć, i
Drohiczyn
– cel, kres mojej podróży, punkt, od którego już wracam – też senny i zastygły. Ale nie mogę już więcej pisać, bo głowa opada mi na pierś, a gałki oczne wywijają się źrenicami w głąb czaszki.
No i tak. Port, bezpieczna, ostatnia przystań, koniec z niepewnością, ryzykiem i przygodą. Nastały stateczne i stabilne święta. Planuję tu zostać na pewno do poniedziałku, a może i do wtorku. A przez ten czas połazić po bagnach.


Jeszcze Mielnik – urocze, senne miasteczko, gdzie chciałbym kiedyś przyjechać po prostu wypocząć, i



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz